Forum www.szaremiecze.fora.pl Strona Główna www.szaremiecze.fora.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mordrag

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.szaremiecze.fora.pl Strona Główna -> Obóz rekrutacyjny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mordrag




Dołączył: 21 Cze 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:49, 28 Cze 2010    Temat postu: Mordrag

Do portu wjechał wóz z dość silną eskortą.Z przodu jechało sześciu konnych,po obu stronach po trzech,a z tyłu wozu kolejnych czterech.Taka obstawa była bardzo potrzebna,gdyż w wozie jechali specjalni"goście".W środku siedziały cztery postacie.Jeden mężczyzna,dwóch krasnoludów i elf.Byli to najbardziej poszukiwani przestępcy w całej krainie.Transportowano ich do najpilniej strzeżonego więzienia,które znajdowało się w stolicy.Mordrag siedział spokojnie i obserwował widok przez malutkie okienko,które dawało nieco światła do wnętrza cuchnącego powozu.Nie spodziewał się,że będzie musiał oglądać takie widoki.Przynajmniej nie tak szybko.Odkąd opuścił wyspę piratów unikał kontaktu z władzą.Nie wdawał się w kłopoty i w cokolwiek co mogłoby mu siciągnąć na kark nieszczęście.Jako pirat był wyjęty spod prawa i byle pastuch mógł zaciupać go pogrzebaczem dostając w zamian nagrodę.Gdy był na wyspie mało kto zapuszczał się tam w celach turystycznych, a co dopiero władza. Mówiono,że to wyspa szarlatanów i pomyleńców.Na dobrą sprawę nie mijało się to wiele z prawdą.Gdy cała wesoła ferajna się rozlazła niestety musiał sobie radzić sam.Jakiś czas było dobrze,ale wiadomo,że co dobre to się szybko kończy....
-Prrr-krzyknął woźnica i cały orszak zatrzymał się na nabrzeżu.Strażnicy zsiedli z koni.Do przypłynięcia statku więziennego było jeszcze sporo czasu.
Barbarzyńca wstał aby nieco rozprostować kości.Jazda takim wozem do przyjemnych nie należała.Miał za sobą długą podróż.Ta miał być ostatnią jak powiedział mu sędzia orzekając wyrok śmierci.Jako wróg publiczny nie miał co liczyć na pobłażliwość Temidy.Z wielu awantur i bójek jakie przeżył ostatnio,choć starał się ich unikać jak ognia,jedna okazała się fatalna w skutkach.Pobił na śmierć oberżyste, który chciał go oszukać w karty przy okazji nabijając mu podwójny rachunek w karczmie.Był piratem,ale w karty miał swoje zasady.Żadnego oszukiwania.Towarzysz gry niestety na swoją zgubę myślał zupełnie inaczej.Wywiązała się szarpanina i pech chciał,że jego twarz nie była w stanie przyjąć tylu ciosów ile serwował Mordrag.Może by mu się znowu upiekło. Niestety zdradził go współbiesiadnik,który z obywatelskiego obowiązku popędził do najbliższego posterunku obwieścić dobrą nowinę .Ale była to ostatnia rzecz jaką zrobił w swoim plugawym życiu.Tydzień póżniej znaleziono go pod drzewem z rozprutym gardłem i wnętrznościami na wierzchu.Do dziś nie wiadomo kto za tym stoi.
-Dobra panowie-powiedział do krasnoludów.Teraz będzie dobry moment.Pamiętacie co kto robi?Bo jak nie to kurwa sam was udusze-syknął.Mam nadzieje że macie więcej rozumu niż wzrostu.
-Spokojnie-powiedzial krasnal.Zresztą po co mi mózg jak mam topór.
-Taa.Masz rację.Tylko to tego się nadajecie.Zaczynamy.

Podszedł pod drzwi wozu i krzyknął do strażnika który stał po drugiej stronie.

-Te jajogłowy może byś tak wody przyniósł.Nam też chyba się należy nie?-spytał.
-Zamknij ryj kanalio.Gdyby to ode mnie zależało gówno byście dostali-ryknął strażnik.Zasrane mendy.Pić im się zachciewa.Może jeszcze dzika przynieść co? I panienki?.
-Jakbyś mógł-powiedział Mordrag-bylibyśmy bardzo wdzięczni.
Strażnik oddalił się lecz po chwili wrócił z kubkiem wody.Wyciągnął klucze i zaczął otwierać drzwi.Mordrag na to tylko czekał.Gdy drzwierza nieco się uchyliły trzasnął nimi tak mocno, że człowiek odbił się od nich i upadł na ziemię.
-Teraz-wrzasnął.Z wozu wyskoczyli wszyscy więźniowie.Mordrag skoczył do leżącego strażnika i huknął go z pięści w twarz.Słychać było tylko trzask łamanej szczęki.Reszta kompanów zajęła się paroma strażnikami którzy zostali przy koniach,gdyż reszta poszła do portowej tawreny.
-To za kanalie gównojadzie-syknął Mordrag i kopnął go jeszcze w nerki.Nie mam czasu za bardzo na zabawę z Tobą,więc się ciesz że żyjesz.
-Panowie,na mnie już pora.Dzięki za współprace.Może się jeszcze kiedyś spotkamy.Zróbcie z nimi co chcecie.Ja spadam-powiedział i puścił się pędem w stronę portu.

Wbiegł na nabrzeże cały czas myślać co teraz.Miał wolność ale co dalej?.Do miasta nie wróci,bo pierwszy lepszy patrol by go zgarnął a tu tylko woda i woda.W oddali było już słychać pościg.

-Myśl kolego,myśl-mówił sam do siebie.Przecież nie dasz się złapać.W więzieniu czeka cię tylko stryczek.W tym momencie zobaczył jakiś odpływający statek.Powoli opuszczał port, lecz jeszcze nie wszystkie cumy miał wciągnięte.-Oto moja wolność-pomyślał.Wskoczył do wody i wdrapał się po linie na pokład.Szybko znalazł szalupę i w niej się ukrył.Musiał chwilę odpocząć i pomyśleć co dalej.

Przebudziły go wrzaski na zewnątrz.-Rzucać kotwicę!Nie ociągać się szczury lądowe!Szybko,zwijać żagle!Cholerne darmozjady-darł się bosman na pokładzie.
Powoli wyślizgnął się na ląd.Nie wiedział gdzie dokładnie się znajduje.Ale zbytnio go to nie obchodziło.Byle nie dać się ponownie złapać.Po krótkiej wędrówce natknął się na jakiś obóz.Na początku obszedł go ostrożnie mając na uwadze ostatnie wydarzenia.Po bacznej obserwacji odetchnął z ulgą.Nie był to obóz Gwardii,straży miejskiej czy innej jednostki,której mógł się obawiać...
Miał dość tułaczki, samotnych bójek i wypraw.-W grupie raźniej i weselej-pomyślał.Poprawił topór na plecach i pewnym krokiem podszedł do pierwszego strażnika na którego się natknął........
-------------------------------------------------------------------------------------



Dzień chylił się ku końcowi.Słońce pozostawiało ostatnie promienie na konarach drzew.Las pomału przybierał pomarańczowo-szarą barwę.Ostatnie dzienne zwierzęta chowały się w swoich legowiskach, aby odpocząć po trudach dnia.Z minuty na minutę świat ogarniała noc.Na polanie pośród drzew było widać kilka postaci.Konie spokojnie skubały trawę tuż obok powozu od czasu do czasu parskając.W centralnym miejscu placyku paliło się ognisko.Ogień rozgrzewał niewielki sagan powieszony tuż nad nim....
-Zamieszaj bo się spali-rzekł rudy krasnolud do chudego niziołka-nie chcemy chyba żreć spalonej zupy kurduplu-dokończył.
-Kurduplu-sruplu.I kto to mówi-pomyślał niziołek i wstał niechętnie.Podszedł do paleniska i zamieszał lekko tak, aby nie wylać zawartości na rozgrzane kamienie,które były rozłożone wokół ognia.Mordrag leżał nieco dalej obserwując trzaskające płomienie.Bardzo się zmienił odkąd opuścił wyspę piratów.Po tym jak banda jego kompanów rozlazła się po królestwie był zmuszony na samotną walkę i ucieczkę.Byli banitami i życie nie było łatwe.Ciągłe oglądanie się za plecy nie było wymarzonym sposobem na życie.W czasie swojego pobytu na tej ziemi miał wiele na sumieniu.Napady,grabieże,gwałty były na porządku dziennym.Z czasem to polubił.Kompanów miał zacnych więc i piratowanie przychodziło z łatwością.Ale piękne czasy dobiegły końca.Musiał się ukrywać.Choć naprawdę chciał odkupić swoje grzechy.-Ucz się synu ucz-mawiał jego ojciec.Niestety barbarzyńca miał inne spojrzenie na otaczającą go rzeczywistość.W wojowaniu był mistrzem.Nie było bójki czy turnieju z którego wychodził przegrany.Po długiej tułaczce po traktach królestwa trafił na górski klasztor.Była to siedziba mnichów-koziarzy.Słynęli oni z hodowli kóz różnej maści.Handlowali też kozim mlekiem i serem.W ten sposób dorzucali nieco grosza do klasztornego budżetu.Taki styl życia nieco mu przypominał rodzinne strony.-Jeśli nie klasztor to gdzie?-spytał sam siebie stając przed bramą.Chciał nieco odkupić grzechy,a i klasztor w górskich odstępach był doskonałą kryjówką.Chciał przeczekać te mroczne czasy.Wydawało mu się,że tu odnajdzie spokój dla swojej nieswornej duszy.....Mnisi z chęcią przyjęli go w swoje szeregi...-Przyda się,bo z kozami coraz więcej problemów-powiedział przeor lustrując nowego aplikanta.Mordrag był postawnym człowiekiem o wielkiej krzepie.A siła mięśni była w tym fachu przydatna.Pierwsze tygodnie mijały na medytacji,doglądaniu zwierząt i podglądaniu dziewek.Wiedział,że robi źle.Ale nie mógł tego opanować.Tuż obok klasztoru płynął strumień gdzie młode dzierlatki z pobliskiej wioski prały śmierdzące onuce i spocone koszule chłopów.Od czasu do czasu jedna wchodził do wody aby się ochłodzić.Oczywiście jak ją Pan Bóg stworzył.Strumień sąsiadował z małym pastwiskiem gdzie pasał kozy.Lubość do płci przeciwnej została mu z czasu piratowania.-A co ja ełnuchem jestem jakim czy co?-mruczał do siebie z ciekawością lustrując kobitki.Jedną nawet udało się przemycić do szopy podczas wieczornej modłów.Wszyscy byli wtedy w kaplicy więc miał ułatwione zadanie.A jak kobita była obok to już wiedział co robić.Nie podobało się to braciom.Ale przymykali oko.Nie raz nie dwa uratował im skórę jak wracali z targu do klasztoru.Szarlatanów i bandytów nie brakowało na drogach.Wojaczka była jak znalazł.Wtedy czuł się,że znowu jest sobą.Niestety takie bójki kończyły się szybko i znowu musiał wracać do „koziej” rzeczywistości.Drugą słabością Mordraga po długim obcowaniu wśród piratów było picie.Na wyspie noce i dnie tak spędzali.To było najlepszy sposób na odreagowanie.Przez te wszystkie lata przyzwyczaił się i teraz było mu też trudno.Przynosił co nieco z miasta,ale albo roztłukł po drodze podczas ratowanie skóry pozostałym,albo konfiskata była tuż przy bramie klasztoru.Barbarzyńca i na to znalazł sposób.W piwnicach klasztoru pędził bimber z fermentowanego koziego mleka.Pomagał mu pewien mnich,który też miał podobny problem.Komitywa była przednia to i interes kwitł.Każdy mnich był facetem,a takiemu odrobina gorzały była od czasu do czasu potrzebna.Oczywiście nie wszyscy korzystali z tego dobrodziejstwa,ale znaleźli się i amatorzy tego trunku. A był to kurewsko podły gatunek alkoholu.Receptury nie znał nikt poza dwójką właścicieli bimbrowni,ale krążyły plotki,że oprócz koziego mleka były dodawane śmierdzące sandały pielgrzymów coby wzmocnić aromat i kozie bobki na polepszenie smaku.A jak podły był to napój przekonał się sam przeor.Pewnego dnia przechadzał się po klasztornym ogrodzie.Przypadkiem kopnął leżącą butelkę.-Co za plugawiec tu to zostawił?-zawołał podnosząc butelczynę.W ten dzień upał był niemiłosierny a w gardle mnicha suchoty straszliwe.Na pierwszy rzut oka wydawało się,że w butelce znajduje się mleko.Spragniony klecha wychylił nieco gulguli aż mu po brodzie pociekło.Nie było to mądre posunięcie.Niewielu mogło pić ten niesamowity wywar.-Akk,Agrr,Egh,Egh-począł kaszleć i szlochać .Gardło paliło jak cholera.Oczy stały się zeszklone i wzrok pomału przygasał.W brzuchu biednego mnicha począł się tworzyć istny gejzer. Przeor szybko rzucił szkło i pobiegł do najbliższej latryny.Zrzucił szatę i nastąpiła mocna eksplozja.Siedział tam całą noc.Rano wyczerpanego bracia zawlekli go do celi.Biedak miał gorączkę i ostrą defekacją.Cały tydzień męczył się w gehennie.Domyślał się kto za tym stoi.Miarka się przebrała.-Kurwa dość-wrzasnął przeor gdy wylazł po tygodniu na dziedziniec.Połowa braci nawalonych jak bela wylegiwało się w słońcu.Ci bardziej gorliwi modlili się w kaplicy za zakończenie tej farsy i za odkupienie dusz braci którzy zbłądzili.....
Mordrag leżał sobie na trawce popijając swój wyrób i marząc o innym życiu.Pomału miał dość klasztornych zasad.Minęło kilka lat odkąd zamknęły się za nim klasztorne bramy.Potajemne spotykanie się z dziewkami i wymykanie się do miasta już go nudziły.Nie widział,że niedługo jego marzenia się spełnią.....
-Bracie.Pozwól na spacer-rzekł przeor podchodząc do barbarzyńcy.Dobrze,że otworzył oko i spostrzegł kto to ,bo już chciał puścić wiązankę o tym jak to mu ktoś słońce zasłania...
-Jesteś z nami już sporo czasu.Wiele dobrego uczyniłeś dla nas.Wiele grzechów uszło Ci na sucho Mordzio.Naprawdę.Ale nadszedł czas abyśmy się rozstali.Miałem sen synu.Otrzymałeś misje na zewnątrz.Nie możesz tutaj pozostać..Przystanęli na chwilę.Mnich położył rękę na ramieniu barbarzyńcy.-Rozumiesz chyba prawda?-spytał...
-No ten-podrapał się po czerepie.Rozumiem.Wiem,że nieco rozluźniłem wasze zasady.Nie pasuje tutaj.Myślałem ,że tak da się żyć,ale myliłem się.Nie dla mnie życie w celibacie, a i wstrzemięźliwość w innych sytuacjach nie służy mi na zdrowie-powiedział były pirat.Jutro wyjadę.-Dobrze robisz synu-Kieruj się zasadami które tu pojąłeś a życie będzie łatwiejsze-rzekł mnich uśmiechając się i oddychając z ulgą.Spodziewał się sprzeciwu,odmowy,trudnej negocjacji.-Poszło łatwiej niż myślałem-pomyślał i odszedł powoli w stronę kaplicy.....
Nazajutrz Mordrag pożegnał się ze swoim kumplem z piwnicy i z pozostałymi braćmi.Zabrał nieco zapasaów mlecznego napoju jak lubił go nazywać ,swój topór i resztę rynsztunku,który spoczywał w klasztornym depozycie....
-Bywajcie-krzyknął i pognał konia przed siebie-Kiedyś was odwiedzę.Będzie niezła imprezka-zarechotał i zniknął za drewniana bramą.-Niedoczekanie Twoje-mruknął przeor dziękując opatrzności za ten dzień........
-No i spaliłeś gamoniu-usłyszał przebudzając się z lekkiej drzemki.Krasnolud wrzeszczał na niziołka.-Ty nawet mieszać nie potrafisz durniu.Sam sobie teraz to żryj-warnknął brodacz i odszedł w stronę Mordraga...
-Bez nerw.spokojnie.Masz machnij se .Lepiej się poczujesz-powiedział wesoło Mordrag i podał krasnoludowi manierkę.-Dzięki.Na pewno mi ulży.Już mi się jeść odechciało-rzekł ostro pociągając z gąsiorka.-Dziwny ma smak ten twój trunek.Jakieś zamorski chyba-wykasłał.
-Taaa zamorski- barbarzyńca uśmiechnął się pod nosem przewracając się na bok i układając się do snu...-Tylko jak bedziesz biegł w krzaki to proszę Cię postaraj się dość daleko-ziewnął i zamknął oczy.Był zmęczony..........
-W krzaki?-spytał pokurcz-Po cholere w krzaki.W tym momencie poczuł przeszywający ból jelit i żołądka.Spirala zakręciła mu bebechami i poderwał się jak długi.Myślał,że mu dupę rozerwie-O w mordeeeee-darł się krasnolud biegnąc w las i trzymając się za odbyt.....

-Tylko daleko-powiedział sennie Mordrag i obrócił się na drugi bok.............


1.N/D
2.84 lvl i całkowity brak doświadczenia w wojach( PMC Forever)
3.Człowiek barbarzyńca
4.Ładne godło ma ta organizacja.Urzekło mnie od pierwszego spojrzenia.....
5.TAK


Ostatnio zmieniony przez Mordrag dnia Czw 19:54, 01 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.szaremiecze.fora.pl Strona Główna -> Obóz rekrutacyjny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin