Forum www.szaremiecze.fora.pl Strona Główna www.szaremiecze.fora.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zakardos

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.szaremiecze.fora.pl Strona Główna -> Obóz rekrutacyjny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zakardos




Dołączył: 21 Cze 2010
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 14:18, 24 Cze 2010    Temat postu: Zakardos

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, fale leniwie zamiatały piasek na plaży Garwer jak zwykle po wieczornym przedstawieniu opuścił wioskę aby obejrzeć zachód słońca nad morzem. Po zastrzykach adrenaliny jakie towarzyszyły mu podczas występów, lubił kojący szum morza i dotyk mokrego piasku pod stopami. Od lat to samo jeżdża od wioski do miasta dając cyrkowe występy, akrobaci, trefnisie, treserzy dzikich zwięrząt to od zawsze była jego rodzina, dzisiaj jednak miało się coś zmienić...

W oddali czerwona łuna, nie była zachodzącym słońcem jak mu sie wcześniej wydawało, ciemne kłęby dymu zwiastowały ogień, wyciągnoł swoją starą lunetę i zobaczył miejsce kaźni, płonąca fregata powoli przechylała się na prawą burtę, niedaleko niej inny statek o zielonych żaglach....piraci...mordercy...szubrawcy. Garwer nigdy nie mógł zrozumieć skłonności innych istot do przemocy, wpatrywał się w stronę fregaty, gdy z zamyślenia wyrwał go jęk. Szukając źródła dźwięku dotarł do beczki dryfującej przy brzegu. Niziołek odbił dno z beczki i jego oczom ukazało się drowie dziecko... nagi, przemoczony chłopiec conajwyżej kilkuletni...

Wszystkie oczy skierowane były ku górze, krzyki i niski nieprzerwany pisk dzieci wrzał dookoła. Powtarzające się ooooohhhh i ahhhhh oraz rechot publiczności były największą nagrodą. Codzienny pot, krew i łzy, które wylewał przez tyle lat na ćwiczeniach, wynagradzane każdego wieczoru w czasie występu. Uwielbiał być w centrum uwagi, zadziwiać ludzi swoją zwinnością i umiejętnościami akrobatycznymi. Dorastanie w cyrku może nie jest dla nikogo wymarzonym dzieciństwem, ale on nie znał innego życia, cały czas w ruchu od miasta do miasta bez większego planu. Poprostu gdy zainteresowanie spadało i publika przestawała płacić za występy przenosili sie dalej. W tych smutnych czasach gdzie zarazy i wojny zbierają krwawe żniwa popyt na rozrywkę i chwilę radości jest naprawdę spory. Dzisiejszy wieczór był jak setki poprzednich, występ na placu w centrum jednego z miast Lotharis, wyróżniała go tylko ona. Jasne białe włosy kontrastujące z ciemnofioletową cerą. Stała z lewej strony z dala od tłumu, nie mógł się skupić, mimowolnie cały czas spoglądał w jej stronę. Zawsze lubił się popisywać przed kobietami, zawsze po kilku numerach wpatrywały się z podziwem i od razu stawały się uleglejsze. Ona była jednak inna nie doczekała końca występu zobaczył jej plecy znikające w zaułku między domami i coś go ukuło w środku, jak mogła tak poprostu odejść. W pośpiechu zakończył występ, aby pobiec w kierunku w którym odeszła...

Uciekał ile sił w nogach, krzyki straży i krwawa łuna pochodni potęgowały jego strach. Skoki z dachu na dach, bieg po balustradach i gzymsach byle dostać się do murów, wydostać się z tego przeklętego miasta. Cały czas w głowie analizował co się przed chwilą stało, wskoczył za elfką przez okno jej domu i wszystko sie zawaliło. Zakrwawiony meżczyzna w łóżku, jej krzyk: straaaż morderca! Jak oni mogli tak szybko zareagowac, powoli docierało do niego, że dał się podpuścić jak dziecko, wrobiony w przestępstwo, którego nie popełnił. Nie zamierzał się bynajmniej poddawać szczerze wątpił czy te obwiesie ze straży miejskiej zaserwowaliby mu uczciwy proces. Nie miał nic na swoją obronę, a kto wie kim jest ta drowka, sądząc bo majętności domostwa do którego ją śledził, nie była zwykłą mieszczką czy żoną kupca. Pozatym cóż mogło tu znaczyć słowo wędrownego akrobaty, z małej cyrkowej trupy...

Drżącą ręką jak najszybciej sklecił kilka zdań, nie mógł zniknąć beż pożegnania, Garwer zbyt wiele dla niego znaczył "...Nie wierz w żadne ich słowo, ja tego nie zrobiłem, przeciez wiesz wuju, że nie byłbym zdolny skrzywdzić człowieka. Muszę zniknąc, ukryć się gdzieś na jakiś czas. Gorąco wierze, że się jeszcze spotkamy i będe mógł osobiście Ci opowiedzieć co sie wydarzyło. Zawsze oddany Zakardos". Przywiązał list do kamienia i rzucił go w okno pokoju gospody, w której jeszcze niedawno wesoło biesiadował z wujem i kompanami...

Trzeci dzień przedzierał się przez las szukając traktu. Powoli tracił nadzieję, jednak wiedział, że nie może sie poddać, musi brnąc dalej, wkońcu obiecał wujowi wyjaśnić całą tą tragiczną historie, w którą wrobiła go ta suka. Nie mógł wiedzieć, że Garwer wraz z całą jego trupą jako spiskowcy oskarżeni o zaplanowanie i wykonanie zamachu na lorda Fengorsta zostali skazani na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano na drugi dzień po ucieczce Zakardosa z miasta. Przedzierając się przez gąszcz drzew wkońcu doszedł do skraju polany, widział na niej rozłożony obóż kilku zbrojnych. Obawiał się, że to mogą być leśni bandyci, czy inni szubrawcy, jednak ponad wszystko nie chciał być sam. Hałasy obozowiska, głosy rozmawiających elfów i ludzi działały na niego uspokajająco. Postanowił ich obserwować, może po zapadnięciu zmroku uda mu się nawet zwędzić coś do jedzenia albo bukłak jakiegoś napitku. ..


Jak Zakardos został przyjęty przez obozujący oddział Szarych Mieczy, jaką ksywkę mu nadali to już w rękach kronikarza.


1. Taki sam.
2. Mój wiek 21 lat, poziom postaci 76+
3. Mroczny elf najemnik, klimatycznie akrobata, nie przyzwyczajony do walki czymkolwiek, ale tylu tu weteranów, że pewnie znajdzie kogoś kto mu pokaże jak sie bronić.
4. Dlaczego Szare Miecze, moja postać ie jest wieśniakiem, jest raczej przypadkowym awanturnikiem, nie ma jakiś określonych celów czy kodeksu etycznego więc pasowała mu taka neutralna brygada.
5. Czy uda się pouczestniczyć w klimacie, do tej pory nie próbowałem tego, ale kto wie mam trochę czasu to może i uda się wkręcić Wink aczkolwiek nie jestem humanistą tylko ścisłowcem więc nie wiem jak tam bedzie mi szlo to pisanie Razz


Ostatnio zmieniony przez Zakardos dnia Czw 14:20, 24 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kronikarz




Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 21:04, 01 Lip 2010    Temat postu:

-Tam jest, tam. Łapaj trzymaj!-wydarł się Onuca i pognał gdzieś między namioty. Gdzieś z boku, na złamanie karku gnał Kłębek. W biegu starał się ubrać napierśnik, szło mu to raczej marnie. Rozmowny mierzył z kuszy gdzieś w pustkę.
-Zostaw to.-warknąłem i pociągnąłem za sobą. Kto wie może to nie był zwykły złodziej, kto wie może zanim wypruje mu się flaki usłyszymy coś ciekawego, kto wie.
Jedynym drzewem, jakiego nie pozbyliśmy się na terenie obozu była koślawa sosna. Przed skończeniem w ogniu uratował ją Wyrwichwast, bajając coś o ginących gatunkach oraz rzekomym działaniu uzdrawiającym naparu z jej igieł. Do obydwu argumentów odnieśliśmy się sceptycznie, zwłaszcza przyszło nam owego naparu popróbować. W końcu przeważył głos Kałduna, który postanowił rozbić swój namiot w cieniu drzewa. W każdym razie to właśnie pod nim łaził teraz Onuca, miotając wściekłe wyzwiska.
-Skurwysyn dosłownie wbiegł na to drzewo, po gołym pniu. -krasnolud kręcił głową w niedowierzaniu. -Ustrzelisz padalca?Co Rozmowny?-zapytany, wzruszył tylko ramionami i zaczął ściągać kuszę z pleców.
-Kapral kazał łapać żywcem.-wyrwał się Kłębek i podrapał po łbie.
-Eche no to idź go se obudź, bo mnie moja żyć droga.-warknął Onuca i wymownie spojrzał na mnie.
-Co? Że ja niby.-odgadłem.
-Podobno jakiś twój pociotek, czy tam po-wujek.-Sidan znów się wtrącił i rozłożył bezradnie ręce. Co było robić, polazłem.

Kałdun o dziwo nie spał.
-Wlazł. Czego do cholery?-streściłem sytuację, przełożony rzeczowo spojrzał na mnie i bez pośpiechu opuścił przybytek.
-Kłębek leć po siekierę, Rozmowny rychtuj kuszę, Onuca.-przerwał na chwilę- Po prostu nie przeszkadzaj. No i się zaczęło.
-Ej ty szpiegu chędożony, złazisz po dobroci czy mamy cię do tego zmusić.-Odpowiedział nam tylko szelest, gdzieś w górnych konarach drzewa.
-Jak tam sobie chcesz.-kapral odebrał siekierę z rąk zziajanego Kłębka i spojrzawszy na nas porozumiewawczo zaczął naparzać obuchem o pień drzewa. Zdążył może ze trzy razy.
-Dobra poddaję się. Słyszeliście, poddaję.-zmizerniały drow ześliznął się po pniu i skupił uwagę, na wymierzoną w niego kuszę Rozmownego.
-No popatrz ale nam się wielgachna wiewióra trafiła.-wypalił Onuca, wiercąc wzrokiem przybysza...

Wiewióra, gdy już zdradził swój cel wizyty w naszym obozie, postanowił się zaciągnąć, chyba po prostu nie miał dokąd iść.


Ostatnio zmieniony przez Kronikarz dnia Czw 21:06, 01 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.szaremiecze.fora.pl Strona Główna -> Obóz rekrutacyjny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin